Mała Fatra, wiosna 2012

Jest to pięciodniowa wyprawa plecakowa po Beskidzie Żywieckim i Małej Fatrze. Celem wyprawy było spędzenie miło czasu na łonie natury a co z tego wynikło? 

Zapraszam do relacji.

 

 Dzień 1.
 
Dojazd PKP do Zwardonia i wejście na czerwony szlak GSB. Na szlaku mnóstwo turystów idących praktycznie w jedną stronę czyli na Wielką Raczę.


Szlak z początku prowadził po asfalcie i to ani mi ani dzieciom się nie podobało. Gdy znikły ostatnie zabudowania szlak przeszedł w gruntówkę i rozpoczęła się prawdziwa wędrówka po górach.




Widoki nie powalały z nóg
.



Jednak im wyżej tym widoki zapowiadały nowe atrakcje...śnieg czyli zimę w środku lata. Dodatkowe atrakcje urozmaicają mozolną wędrówkę.





Powyżej 800 m npm napotykamy na pierwsze pozostałości po zimie.

  

 Później już większość szlaku prowadzi po zlodowaciałym śniegu.




Pierwszy szczyt zdobyty. Kykula 1087 m n.p.m.








Od tego momentu śnieg jest w przewadze.





Pojawiają się pierwsze widoki na główny cel wyprawy... Małą Fatrę. Widoki są imponujące ale budzące obawę. Czy jest sens wchodzić na tak ośnieżone szczyty bez wyposażenia zimowego czyli bez chociażby raków?



 
Wielka Racza także kryje się cała we śniegu.
 




 
Po blisko 8 godzinach docieramy do schroniska na Wielkiej Raczy. 







Obiad, odpoczynek, mycie w zimnej wodzie i wyruszamy z powrotem na szlak, tym razem w poszukiwaniu noclegu.
 Schodzimy ze schroniska. Cały czas po śniegu. 





Pojawiają się pierwsze odsłonięte miejsca a na nich oznaki później wiosny.



 
Po 20 minutach od schroniska docieramy do polanki. Jest imponująca ale z uwagi na znaczne nachylenie nie nadaje się na obozowisko.






Rozbijamy namioty. Miejsca mamy niewiele i wciskamy je pomiędzy świerkami, połaciami jagodowych krzaków i płatami śniegu.



Po rozbiciu namiotów pozostał czas wolny na ...podziwianie widoków.
Niestety noc zapadała zbyt szybko.




 
Dzień 2.

 
Ranek ponownie powitał nas widokami na Małą Fatrę.



Śniadanko i na szlak. Przechodzimy przez Przełęcz pod Orłami i od tego momentu jesteśmy na Słowacji. 

 
Strona południowa a ciągle mnóstwo śniegu. W tym momencie przypomniałem sobie, że przecież tej zimy Słowacja przeżyła klęskę żywiołową kiedy to na nią spadło ponad 3 m śniegu.


 Słońce zaczyna przypiekać a tu cienia jak na lekarstwo. A w apteczce brak kremu z filtrem.




 Kolejne efekty wielkich opadów śniegu... powalone drzewa. Nie wiedzieć czemu ale zawsze padały w poprzek szlaku. Obchodziliśmy to górą, to dołem to dookoła. W ten sposób mimo, że szliśmy bardzo powoli to czas płynął szybko.





Kiczera. Obierany szlak zielony na Starą Bystrzycę. 



 Na szlaku. Adula coś wypatrzyła... 

 
W wielu rozległych kałużach był żabi skrzek a nawet pływające już kijanki. Ciekawe ile z nich przetrzyma zapowiadającą się porę suchą...


 
Po drodze spotykaliśmy i inne zwierzątka.



 Słońce paliło nas niemiłosiernie ale dzięki temu roślinność szybko zazieleniła w widoki stały się bardziej malownicze.





 Mała Fatra.




 Docieramy do Starej Bystrzycy. Tu w przy hotelowej knajpce jemy obiad i odpoczywamy od słońca.




 Stara Bystrzyca. To był 1 maja więc święto a w święto sklepy spożywcze były otwarte tylko do 12.00 więc uzupełnienie zapasów trzeba było odłożyć do dnia następnego.
Ze Starej Bystrzycy podążamy zielonym szlakiem. Po drodze przeprawa przez most wiszący.


 Schodzimy ze szlaku i niezbyt malowniczą drogą docieramy na fajne miejsce biwakowe. Wysokie drzewa chronią nas od słońca a bliskość strumienia pomaga w toalecie. Spokoju wieczorem za długo się nie nacieszyliśmy gdyż z powodu płonącego lasu koło nas co i raz przejeżdżała straż pożarna na różnego rodzajach pojazdach z motorami włącznie. Na szczęście wraz z pierwszymi ciemnościami pożar został ugaszony.




 Dzień 3.
Dzień rozpocząłem od uzupełnienia zapasów w wiejskim sklepie. W tym celu musiałem zawrócić do przekraczanego w dniu wczorajszym mostu skąd tylko był już przysłowiowy krok do sklepiku. Potem śniadanko i opracowanie marszruty. Ponieważ nie lubię się cofać więc postanowiłem do zielonego szlaku dostać się na skróty. W efekcie wylądowaliśmy na drodze drwali i wielkich połaciach po zrywce.



 
Już na czerwonym szlaku.

 
Kolejny szczyt zdobyty, Cernatin 990 m npm



Zmiana szlaku na zielony. Szlak był czasami bardzo wymagający...

 ... ale zawsze malowniczy. Tutaj mamy widok na charakterystyczne pasmo Steny.

Pod Obelcem. Znowu zmieniamy szlak. Tym razem poruszamy się żółtym.





Szlak przebiegał wysokim lasem więc czasami dało się uniknąć palącego słońca. Czasami mamy okna widokowe na Małą Fatrę.


Mała Fatra i widok na Mały i Wielki Rozsutec


Nocleg na Zlier.



Poruszamy się zielonym szlakiem. Mamy rozległy widok na pasmo Małej Fatry a także wspaniały widok na Zilińską Kotlinę.

 
Ponownie schodzimy ze szlaku by szaleńczą trasą w dół zbocza dojść do szlaku, szlaku, który prowadził wzdłuż właśnie tego strumienia.





Docieramy nad Vysne Kamence. Rozbijamy obóz w dolince. Pomimo bezpośredniego obozowania z tubylcami przez 16 godzin nie mamy żadnego gościa. Nocleg nr 4.

Vysne Kamence


 Dzień 5. 
O poranku kolejne uzupełnienie zapasów. Na szczęście sklepik był zaledwie o 10 minut drogi od naszego obozowiska. Po śniadanku, a było dość późno udajemy się do doliny Branicy. W hotelu **** obiad i na szlak. Idziemy doliną Branicy, chociaż cały czas po asfalcie to jest przyjemnie. Jest pusto a w okół tylko same domki letniskowe. Przed nami do pokonania ponad 1000 m przewyższenia.

Łagodna droga doliny Branicy skończyła się i rozpoczęło się bardzo strome podejście na przełęcz na Koni. Szybka decyzja i podejmuję marszrutę w kierunku źródełka Chrapaky. fotka na przełęczy na Koni.


 Trawers żółtym szlakiem po zbożu Hole nie należał do najłatwiejszych. Od razu trafiliśmy w śnieg i tylko przez pierwsze metry udało nam pilnować się szlaku. W połowie zbocza szliśmy już tylko na azymut. Lawirowanie między powalonymi drzewami i bujną kosodrzewiną było do zniesienia. Zatrzymał nas tylko wodospad. Musieliśmy go obejść górą ale ... dzięki temu trafiliśmy z powrotem na szlak. I tak docieramy do Chrapaky. Mapa pokazuje brak roślinności. I tak jest faktyczne ale na kamiennym zboczu o nachyleniu 10-15 % nie rozbiję obozowiska. Schodzimy więc na Przełęcz nad Krawiarskim.




 Przełęcz nad Krawiarskim oferuje wiele miejsc biwakowania. W dodatku bujna kosodrzewina zapewniała osłonę przed wiatrem podczas wieczornego ogniska. Noc była zaskakująco ciepła. 

Dzień 6. Śniadanko, pakowanie plecaków i ponownie na szlak. Tym razem priorytetem jest znalezienie wody. Po małych poszukiwaniach odnajdujemy małe źródełko w przewodnikowym miejscu. Widok z Wielkiej na naszą polankę noclegową.


Na grani jesteśmy po godz 10. Kolejka linowa już ruszyła więc na Pekelniku spotykamy pierwszych turystów plecakowych.

 Jesteśmy pod turystyczną atrakcją Wielkiej Fatry czyli Wielkim Krywaniem. W tym miejscu mijają nas dziesiątki polskich turystów, którzy zdobywają ów szczyt na lekko wjeżdżając kolejką linową na Snilowską Przełęcz. Tu mamy widok na Chleb.


Szlak jest miejscami całkowicie zasypany.


Podążamy szlakiem do schroniska pod Chlebem. Jak widać droga nie jest zbyt komfortowa. Miejscami są to dość spor pozostałości po zimie. Do schroniska docieramy na kilkanaście minut przed burzą. Jemy obiadek...nie polecam nikomu tej kuchni... i już w deszczu schodzimy prosto do stacji kolejowej. Dojeżdżamy do Ziliny, później do Bohumina i do Warszawy.



Mapa 







Komentarze

Popularne posty